Translate

czwartek, 27 lipca 2017

Kim jestem



Wiara w siebie, w swój cud... Jest tyle dróg, tyle rozmaitych przekazów. Jakże można się pogubić. Raz uważamy, iż jesteśmy bogami sytuacji, lecz, cóż, skądinąd w innym przypadku, a takich jest zasadniczo więcej, myślimy, że jesteśmy nikim rozsypując w ten sposób ciało, naszą przestrzeń, a co za tym idzie chociażby relacje, a w konsekwencji tworząc wokół siebie klatkę z naszych emocji, myśli, przekonań, która to uciska... No właśnie, co?

Cóż, jest tyle dróg, tyle przekazów. W tym wpisie ukarzę jak widzę drugiego człowieka, więc i Ciebie, a raczej, jak mi to przekazał Tata(Bóg). Tu, mała dygresja, do której jeszcze wrócimy, otóż z Bogiem rozmawiać możemy również na zasadzie zwykłego dialogu, mało, możemy czynić cuda o jakich się nikomu nie śniło. Ogranicza nas w sumie wyobraźnia i, przede wszystkim, wiara, wiara w siebie, w swój cud... Na ten przykład, Jezus nikogo by nie uzdrowił, gdyby w siebie nie wierzył, ba, nawet by raczej nikomu nie pomógł. Cóż, do tego jeszcze przejdziemy.

Idźmy dalej, jeśli spojrzy się na wszelkie mgławice, gwiazdy, planety, a nawet bliżej-na góry, morza, wręcz zmuszeni jesteśmy przyznać-Ktoś to stworzył, pomalował. Bynajmniej, to piękno w żadnym wypadku nie jest dziełem przypadkowym.

Wszystko jest energią. Czy to materia(bardzo zagęszczoną) czy chociażby świat duchowy złożony z tych bardziej subtelnych. Energią jest każde ciało, drzewo, góra, morze, itp. W końcu, potężną energią jest i każda nasza myśl, i każda emocja, czyn czy słowo. W konsekwencji, energią jesteśmy my.

Nie trzeba się rozwodzić, by zobaczyć, iż właśnie owymi emocjami, czynami, itd. jesteśmy w stanie tworzyć zarówno te dobre, najpiękniejsze, najpotężniejsze jak i też negatywne energie. Jednak wszystko co stworzone przez Tatę/Mamę/Stwórcę/Boga(nazwa jest najmniej ważna)stworzone jest z najpotężniejszej energii jaka tylko istnieje-z energii miłości. Na dowód ukazania jej potęgi, proszę ponownie spojrzeć na góry, całą planetę, drzewa, mgławice, chmury..., a w końcu w lustro. Czy to wszystko mógłby stworzyć ktoś ułomny, a w końcu, czy te wszystkie dzieła są w jakiś sposób ułomne? Bóg to miłość, piękna, świadoma, a my jak i wszystkie istoty z owej miłości jesteśmy stworzeni. Nie nad wyraz byłoby stwierdzenie, że składamy się z Boga, a nawet, iż go tworzymy. Toteż idąc już prostą, przekazaną mi kiedyś(w chwili-właśnie depresji) przez Boga logiką, skoro on jest wszechmocny, a my się z niego składamy, to i my... reszty nie muszę kończyć. Możemy tworzyć wszystko, cuda i takie, i głośniejsze od Jezusa. Rozmawiać i z nim, i z Bogiem. Tworzyć mgławice, planety, przenosić góry(podano skądinąd to też w biblii). Dlaczego zatem jakże często nie tworzymy nic? Otóż na powrót wkraczamy tu we wspomnianą wcześniej klatkę naszych przekonań, myśli, uczuć. Wkraczamy w brak wiary w siebie. Dlaczego? Otóż dlatego, iż w większości wypadków nigdy siebie nie widzieliśmy. Bynajmniej, nie jesteśmy ani naszym ciałem, ani naszymi przekonaniami czy tym co się nam wpaja od urodzenia. Jesteśmy nieograniczoną, boską energią, która schodzi na Ziemię, by doświadczać, poznawać siebie, swoje piękno, swój cud. Energia miłości, więc my, nie jest w żaden sposób ograniczona. W końcu, jak Bóg może być ograniczony, jak jego dzieci mogą być... Nikt, żadne zło czy byty odżywiające się negatywną energią nie są w stanie nas ograniczyć, póki... Póki to my nie ograniczymy się sami, bowiem cóż możemy zrobić my, a więc, cóż może zrobić miłość skoro się w nią ergo w siebie nie wierzy. Owe wspomniane byty, napomknę w dygresji, to również są boskie istoty, które taką drogę, nazwijmy-dłuższą-obrały, są niebywale sprytne, albowiem skoro nie mogą w żaden sposób, powiem-przycisnąć nas do Ziemi, zmusić do oddawania im energii, to oczywistą jest, że muszą sprawić, iż oddamy im ją sami. I na tym polega kontrola umysłów, o której tak głośno, na tym polega ten cały strach. Skoro nie dorwą się do naszego centrum-serca, by się żywić, muszą wprogramować, a raczej jedynie starać się to zrobić, w umysł owy brak wiary, naszą pozorną nic nie wartość. Możemy to przyjąć lub nie. Uwierzyć w to lub nie. Jeśli uwierzymy, poczniemy się rozpadać, a w zasadzie nasze relacje i zarazem przestrzeń, bowiem ciało zbudowane z miłości w konfrontacji z brakiem wiary, poczuciem nic nie wartości trzęsie się, rozpada, stąd choroby, depresje, tworząc negatywne energie poprzez emocje, myśli, uczucia, słowa, którymi wspomniane byty się karmią. Stajemy się wówczas swoistą baterią. A wszystko zaczyna się, że, hmm, zapominamy kim jesteśmy, zapominamy, że jesteśmy wszystkim, że składamy się z Boga, że jesteśmy miłością. Mam nadzieję, iż zrozumiale przedstawiłem mechanizm i sens owej kontroli. Dodam, że chociażby równie głośne zmiany na Ziemi służą, byśmy z owej, nazwijmy -"kontroli" się wyzwolili, żebyśmy ujrzeli siebie, lecz nie z poziomu ciała czy wpajanych przekonań, lecz z poziomu siebie w całej, boskiej okazałości.

Dalej przekażę słowa Boga, które podał mi w jednej z medytacji, w której prosiłem o pomoc. Dodam, że jesteśmy pięknymi, nieskończonymi istotami, lecz nasza wiara... Skoro nie wierzymy, że możemy rozmawiać np. z Bogiem, że nie jesteśmy chociażby godni, to z pewnością go nie usłyszymy. Wszystko zaczyna się od odkrycia siebie. Potem, nigdy nie powiemy, że, jak wspomniałem, jesteśmy czegoś nie godni. No, ale wróćmy do owych słów, a te brzmiały mniej więcej tak:

"Jeśli uważasz, że jesteś nikim, to jak myślisz, że coś się zmieni, skoro uważasz, że jesteś nikim, więc ciebie nie ma. Jest nic. Możesz być i wszystkim, i nikim."

Energia podąża za uwagą. Można to nawet porównać do filozofii Arystotelesa, gdzie materia wypełnia formę, którą jest energia. Na pewnym poziomie to niezłe porównanie. I tak, skoro uważamy, że jesteśmy nikim, tedy nasza myśl, więc jak wspomniałem, energia, podąża za uwagą, dlatego też w sumie... stajemy się niczym co do prowadza do tego, że nikt na ulicy nie odpowie nam-dzień dobry i bynajmniej nie przez brak kultury, ale przez nasze myśli, przekonania. Skoro sądzimy, że jesteśmy nikim, to faktycznie tak jest. Mamy świadomość, jesteśmy świadomością, składamy się z wszechmocnej, boskiej energii miłości, więc możemy ją jakby dowolnie, myślą, wiarą formować, a ona do owej formy myśli się dostosuje. Pokazałem to na przykładzie braku wiary i uważania siebie za Duszę "bezwartościową". Podam również na innych. Możemy być i wszystkim, i nikim. Od nas to zależy. I tak, jeżeli pomyślę, że jestem niezwykłym uzdrowicielem i w to uwierzę, mało, i w to będę miał niezachwianą pewność, wówczas moja boska energia dostosuje się do owej myśli, jako że energia podąża za uwagą, i będę mógł czynić właśnie owe "cuda". Jak wspomniałem na początku, jeżeli Jezus nie miałby pewności, że może uzdrawiać, wówczas jego energia nic by nie zrobiła, a on by tego nie potrafił. Może to brzmieć, zdaję sobie z tego sprawę, jak zwykłe bajki. Jednak tak pokazał mi Bóg, pokazał mi, że możemy być wszystkim i nikim. Musimy tylko na siebie spojrzeć nie z poziomu ciała, jednego wcielenia. Doprawdy, to bardzo zakrojone postrzeganie. Powinniśmy spojrzeć na siebie z poziomu tego kim jesteśmy z poziomu Duszy i zapytać siebie co może zrobić miłość, skoro się w nią nie wierzy(ku ucieszy zresztą negatywnych bytów, które tylko na to czekają).

Na koniec powiem, każda nasza myśl, czyn, słowo, emocja to pocisk energetyczny, a wiara w owy pocisk to swoista strzelba. Strzelba bez pocisku to jak pocisk bez strzelby. I tu, i tu nie wystrzeli.
W tym wpisie podaję pewną drogę. Nie sądzę, że ktoś mi uwierzy, acz mniemam, iż spojrzy w lustro.

Życzę szczęścia i ujrzenia siebie w pełnej, nieskończonej naturze.

Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dywagacje przedpołudniowe

Zacznę może od podania powodu, dla którego to wszystko piszę. Całym sobą mówię, że nie mam w zamiarze ani trochę nikogo przekonywać do s...